Zbigniew Kadłubek: Listy z Rzymu. Opole, 2012
Napisać, że sztuka epistolografii ma długą tradycję, to jak nic nie napisać. Ale zacząć przecież trzeba po bożemu. Ma zatem tradycję długą i wciąż kontynuowaną, zwłaszcza że nowoczesne technologie sprzyjają bardzo tej formie komunikacji. Bo czymże jest dziś e-mail czy sms, jeśli nie listem? Elektronika determinuje może formy bardziej lapidarne, zwięzłe, ale to nie wada przecież, bo limity narzucają w tej materii dyscyplinę, czasem w wypowiedziach bardzo wskazaną.
Z „Listami z Rzymu” Zbigniewa Kadłubka nie ma to jednak nic wspólnego. I to z powodów co najmniej kilku. Jednym z nich jest oczywiście język. Śląski, w najlepszym brzmieniu. Bo to śląski, wypływający z ust filozofów, mistyków, poetów czy pisarzy (Nietzsche, Cioran, Blaise Pascal, św. Paweł, Franz Kafka, Ezra Pound), to śląski wybrzmiewający w Bhagawadgi-cie czy Biblii. Wielkie myśli i fragmenty kolosalnych tekstów brzmią w języku śląskim mocno i pewnie, łamiąc pokutujący w mass-kulturze stereotyp, zgodnie z którym śląski to język ludyczny, prosty, jarmarczny, niezdolny do opisu poezji czy systemów filozoficznych.