Język / Sprache
Kategorie na blogu
Chmura tagów
Zaloguj się
"Plecionka" Gintera Pierończyka - pierwsza recenzja 0
"Plecionka" Gintera Pierończyka - pierwsza recenzja

Michał Baraniok napisał recenzję do "Plecionki" Gintera Pierończyka:

Śląsk to ziemia z wielopostaciowym dziedzictwem. Od wieków bogactwem tej ziemi była również wielokulturowość, która ściśle związana była z wieloetnicznością tego regionu. To zaś komplikuje relacje społeczne, które dla wielu bywały i często nadal są niezrozumiałe.

Czasem jednak, aby to zrozumieć, oprócz dobrego opisu przedstawiającego ogólny zarys, potrzeba dobrego przykładu przedstawiającego szczegóły. Opowieści przeplatanej z prawdziwymi wydarzeniami. Faktów ogólnych splecionych z losami zwykłych ludzi. Czasem trzeba przeplatać, aby wyszło to, co miało wyjść…górnośląska plecionka.

Tak jak u Gintera Pierończyka, którego kolejna książka powinna stać się wartościową pozycją na półce każdego, kogo historia oraz relacje społeczne Górnego Śląska interesują choć odrobinę. Przeplatając dzieje kilku rodzin, autor przedstawia również fakty historyczne nie tylko z samego Załęża, ale także związane z wydarzeniami na arenie międzynarodowej.

Na kartkach tej książki czytelnik poznaje prawdę, niezależnie czy jest Ślązakiem, Niemcem, Polakiem. Bo nie jest to książka pisana na czyjejś polecenie, czy pod czyjejś dyktando zgodnie jedyną właściwą wersją. To książka, która powstała aby przedstawić prawdę, jaką widzi i zna autor – Ginter Pierończyk.

czytaj całość »
Artur Czesak o "Godniyj Pieśni" Charlesa Dickensa 0
Artur Czesak o "Godniyj Pieśni" Charlesa Dickensa

Charles Dickens, Godniŏ Pieśń[1], przełożōł Grzegorz Kulik, Silesia Progress, Kotórz Mały 2017 (Canon Silesiae. Bibliŏtyka Tumaczyń, 8), 122 s.

Godniŏ pieśń jest przekładem. Nie jest zatem adaptacją, trawestacją, „ześląszczeniem”. To przekład opowieści Charlesa Dickensa — mamy więc szansę spotkania się z Dickensowskim spojrzeniem na Londyn pierwszej połowy XIX wieku. Humor łączy się z grozą, dojmująca nędza częściej budzi pogardę niż współczucie. Książkę czytamy przed Bożym Narodzeniem AD 2017, gdy pośpiech i pogoń za pieniądzem wydają się nie do zatrzymania, potępieńcze swary nie cichną ani na chwilę, mimo delikatnych wyrzutów czynionych nam przez wspomnienia i opowieści starszych pokoleń, zdolnych dostrzec i uszanować ducha Świąt.

Czy stwierdzenie, że to przekład i że nadaje się do czytania, to pochwała? Tak, ponieważ gdyby tłumacz na przykład miał pomysł na zastąpienie XIX-wiecznego Londynu dymiącą Königshütte, a w ślad za tym pozmieniałby imiona bohaterów na Karlik, Hajnel czy Franz, mielibyśmy do czynienia ze zgoła innym dziełem. Mogłoby to też oznaczać pewną słabość śląszczyzny jako docelowego języka przekładu. Słabość, bo dokonanie takiego zabiegu byłoby kapitulacją i stwierdzeniem, że nie można opowiedzieć o Londynie po śląsku, z angielskim dystansem i zaangażowaniem wyrażającymi się inaczej niż w naszej części świata, z poczuciem humoru, które jakaś niewidzialna a przemożna siła chciałaby zamienić w klimat lepiej tu znanych wiców. Inni nazwaliby to potencjałem śląskości splecionej z językiem, dowodem mocy i oddziaływania tej kultury. ...

czytaj całość »
Recenzja "Obcego w kraju urodzenia" Henryka Wańka 0
Recenzja "Obcego w kraju urodzenia" Henryka Wańka

W październikowym wydaniu miesięcznika "ODRA" [10 (660)/2017] ukazała się recenzja powieści Henryka Wańka "Obcy w kraju urodzenia". Recenzję przygotował Witold Turant.Oto jej fragment:

"Lektura oraz wywiad jakiego Martinowi udzielił Lipski, robią na nim wielkie wrażenie. Odbiera go jako jeden z nielicznych umysłów potrafiących uświadomić sobie nie tylko obecną sytuację Polski, ale także zadania na przyszłość. Pozostali wyznają zasadę poznaną z Pana Tadeusza, sprowadzającą się do hasła: na koń wsiędziem i jakos to będzie. Najsmutniejsze jest jednak to, że tamten obraz nawet jeśli stracił na swej aktualności, to bardzo nie wiele. W naszych stosunkach z zagranicą obowiązuje moralność Kalego, a zasada "jakoś to będzie" wcielana jest w życie podczas każdych wyborów przez każde ugrupowanie.

Całość prezentujemy poniżej.

czytaj całość »
Zbigniew Kadłubek o "Leanderce" Rafała Szymy 1
Zbigniew Kadłubek o "Leanderce" Rafała Szymy

Alberto Manguel, pochodzący z Argentyny, szeroko znany w świecie autor wielu książek, równie łatwo pisze po hiszpańsku, co po angielsku czy po niemiecku. W którejś ze swoich książek powiada: ”»Małe« języki uznawane są przez »wielkie« za zagrożenie, ponieważ zmuszają je do wykroczenia poza własne granice lub do otwarcia granic i dopuszczenia imigracji obcej myśli”. Mały język wnosi takie drobinki rzeczywistości nieopisywalne w żadnym innym języku niż ten mały język. I taką dziwną, przedziwną próbą są napisane w języku śląskim opowiadania Rafała Szymy. Widzi Autor tych opowiadań mikrosprawy i mikrorealacje – i oddaje ich kondycję po śląsku. Dlatego tak ważna jest ta książka: małe (mały język) opisuje jeszcze mniejsze (malutką rzeczywistość) niezauważanej rzeczywistości. To śmiała próba śląskiej metafizyki nowoczesnego śląskiego świata. To eksperyment z nowoczesną prozą – ale prozą napisaną w śląskim języku.

Tak pisze Szyma o pewnym niepotrzebnym piecu, taki rysuje obrazek: „Fto inkszy mioł u nŏs piec z bratrułōm w pywnice? – gŏdała dalij Winklerka – A wyście mieli, bo sie stary Franc uwidzioł, że mŏ mieć. No i mioł. Niyskorzij to sie wszyskim przidało, a przōd sie śniygo tak śmioli. Tela lŏt, a durś go sam mŏcie, widzisz. Ale niy polisz w nim, pra? Trza rŏz za kedy zapolyć, rozhajcować...” Są to teksty o rzeczach niepotrzebnych nikomu. Ale są potrzebne pamięci i pisarzowi, który wykreuje z nich świat.

czytaj całość »
Marcin Melon ô "Leanderce" Rafała Szymy 0
Marcin Melon ô "Leanderce" Rafała Szymy

Ôsprowki do maszkecynio

Pamiyntōm jak za bajtla starzik abo starka brali mie na klin i napoczynali swoje ôsprowki ô downych czasach. Kej były downe czasy? Nojczynścij za Niymca (za Hitlera), abo jeszcze downij: za Kajzera, za Wilusia. Abo za zeszłyj Polski. I niy za siedmioma gōrami, ino sam, na Ślōnsku. Fest rod żech był tymu ôsprawianiu, bo miōł żech gyfil, że to sie dzioło naprowdy, kajś tukej u nos, a niy, jak to w bojkach, kaj indzij. Wiedziołech, że to sie dzioło naprowdy, nale niy były to na zicher ôsprowki ańfachowe. Zawdy na koniec było w nich cosik wiyncyj. Cosik, skuli czego człowiyk chyto sie za gowa i pado: “Richtiś? Niy godej, że ôn to zrobił?”

Jak bydziecie czytać ôsprowki Rafała Szymy to, wetna sie, niy roz bydziecie chytać sie za gowa. Bo Rafał poradzi ôsprawiać jak nojlepszy ze ślōnskich starzikōw. Tak, że żodyn niy poradzi sie pokapować, kaj je prowda, a kaj już jij niy ma. Nale jak sie zatomkocie w jego ôsprowianiu, to już wylyź niy bydziecie chcieli.

czytaj całość »
Tragedia kobiet dotkniętych wojną - Janusz Muzyczyszyn 0
Tragedia kobiet dotkniętych wojną - Janusz Muzyczyszyn

Tragedia kobiet dotkniętych wojną

Przez stulecia Śląsk był obszarem pogranicza – konglomeratem języków, narodów i kultur: śląskiej, polskiej, niemieckiej, czeskiej i żydowskiej. Przez Śląsk przechodziły inne klęski i wojny niż przez Polskę, tu inaczej i w innym tempie rozwijała się literatura, sztuka, społeczeństwo i myśl polityczna. To wiemy.

             Wiemy również, że armia radziecka w styczniu 1945 roku zajmowała teren Śląska z przeświadczeniem, że to teren wroga i całą miejscową ludność, która nie zdążyła się ewakuować lub wolała pozostać na swoim (czyli w miejscu, gdzie żyła od wielu pokoleń) traktowała jak wrogów. Działo się to wtedy, gdy losy tych terenów były już dawno przesądzone na konferencji w Jałcie, więc z formalnego punktu widzenia od stycznia 1945 roku Armia Czerwona zajmowała obszar przeznaczony dla Polski. Nie stanowiło to jednak najmniejszej przeszkody przed popełnianiem przez jej żołnierzy aktów barbarzyństwa – mordów, gwałtów, kradzieży, bezmyślnego niszczenia zabytków i dóbr kultury.

Gorsze czasy dla autochtonicznej ludności przyszły jednak dopiero po przejściu frontu, gdy władzę objęli urzędnicy odrodzonego państwa polskiego. Podobne akty terroru odbywały się teraz w „majestacie prawa”.

O tych właśnie czasach i ludziach opowiadają książki, o których piszę poniżej. Tworzą swoistą trylogię – trójgłos opisujący wydarzenia z okresu od przedwojnia, poprzez wojnę aż po czasy powojenne; wydarzenia dziejące się na terenie historycznego Górnego Śląska, opowiadane przez ludzi, którzy byli świadkami tego, co się wówczas działo.

czytaj całość »
Aleksander Lubina o "Ostwindzie" Scholtisa i nie tylko 0
Aleksander Lubina o "Ostwindzie" Scholtisa i nie tylko

Bardzo dobrze, że Długosz wyłożył pieniądze, żeby Ostwind po 83 latach od napisania i wpisania przez nazistów na listę prohibitów znalazł się w księgarniach Rzeczpospolitej. Wreszcie można porozmawiać o tej książce po jej przeczytaniu w tłumaczeniu. Mnie ją i Blaszany bębenek przemyciła Oma z Efu…

Do 2015 psy na Auguście wieszano bezkarnie lub z wypiekami na twarzach szeptano o nim i jego książkach karnie, podsłuchując wspomnień o Scholtisie strażaku-policjancie w Kattowitz podczas wojny drugiej i gościu oficjalnym, pezetpeerowskim w Katowicach po wojnie drugiej – a im więcej dymku cygarowego i piwa wypitego, tym bliżej było do własnego zdania i Górnego Śląska poznania.

Niedobrze, że Długosz na Wiatr od wschodu wyłożył własne pieniądze, bo interes kulturalno-narodowy wymagałby, aby książka Scholtisa skorzystała z większych pieniędzy – i to pieniędzy podatnika, bo podatnik powinien przeczytać Scholtisa bezwzględnie. Powinien przeczytać
i pojąć ważkość tego dzieła, tego wydarzenia literackiego. Istotne jest, bo spotkania z książką reklamowano jakby z grymasem dziecka na nocniku – trzeba zrobić, to zrobiMY, byleby smrodek się nie rozszedł. Zamilczano może i z tego powodu, oraz innych (ale o tym w maju napiszę), 100 rocznicę urodzin Wilhelma Szewczyka – a wiadomo, co Szewczyk i Sołtys niejedno napisali, obgadali i zrozumieli – jak to rękodzielnik z Bauerem najistotniejszym.

czytaj całość »
Janusz Muzyczyszyn o "Ich książęcych wysokościach" Jurka Ciurloka 0
Janusz Muzyczyszyn o "Ich książęcych wysokościach" Jurka Ciurloka

Nietypowe podręczniki do historii

          Ręka do góry kto lubi podręczniki do historii! No właśnie, ja też należałem do was. Dopóty, dopóki nie wpadłem po uszy w lekturę dwóch książek pod wspólnym tytułem “Ich książęce wysokości ...”. Pierwsza z nich ma podtytuł “Część górnośląska”, a druga “Część dolnośląska”.

 Podręczniki i książki historyczne nigdy wcześniej mnie nie pociągały. Jak tylko mogłem to ich unikałem. “Ich książęce wysokości ...” autorstwa Jerzego Ciurloka są absolutnym wyjątkiem. Lektura wciągnęła mnie natychmiast. Lekkie, felietonistyczne pióro autora w połączeniu z jego olbrzymią znajomością drobnych faktów i ciekawostek z życia kolejnych książąt rodów górnośląskich i dolnośląskich spowodowały, że ani obejrzałem się jak przeczytałem ostatnią stronę. Szczerze polecam te książki wszystkim, którzy chcą w przystępny sposób dowiedzieć się czegoś więcej o historii Śląska Dolnego i Górnego niż to, co można znaleźć w pożal się Boże podręcznikach historii zatwierdzanych przez MEN. Smaku dodają cięte uwagi autora połączone z odniesieniami do czasów współczesnych.

czytaj całość »
Marcin Kik „Filozofjo po ślōnsku czyli heft do historje filozofje dziadka Kika” – zarys recenzji (Dariusz Fuchs) 0
Marcin Kik „Filozofjo po ślōnsku czyli heft do historje filozofje dziadka Kika” – zarys recenzji (Dariusz Fuchs)

Marcin Kik „Filozofjo po ślōnsku czyli heft do historje filozofje dziadka Kika"

Silesia Progress, Opole 2014 – zarys recenzji (Dariusz Fuchs)

Recenzowana pozycja ma głównie walor porządkujący, przede wszystkim ze względu na systematyczny i chronologiczny wykład  biogramów czołowych reprezentantów filozofii, od antyku do współczesności Za istotne zalety pracy uznać także należy rozważania (zawarte w odniesieniu do każdego omawianego autora) a odnoszące się do syntetycznej prezentacji jego poglądów, co zdecydowanie wykracza poza przyczynkarskie i kronikarskie silva rerum historii filozofii. Praca jest warta uważnej lektury i godna polecania osobom zainteresowanym problematyką filozofii i historii cywilizacji, przede wszystkim ze względu na skrupulatną i przemyślaną prezentację poszczególnych sylwetek, w ramach narzuconego sobie przez autora syntetycznego ujęcia (zasadniczo poszczególne omówienia nie przekraczają 2 kartek wydawnictwa, wyjątek stanowią omówienia kierunków (presokratycy; stoicyzm, stoicyzm i epikureizm; gdzie autor kreśli z natury rzeczy (nomen omen) portret zbiorowy reprezentantów).

Niewątpliwą zaletą  książki jest również fakt, że poprzez dobór tematyki oraz klarowny sposób prezentacji książka jest przydatna zarówno dla adeptów czy fascynatów - profanów filozofii jak i też dla teoretyków – wykładowców akademickich jest też nie do przecenienia dla wszystkich tych, którzy, jak piszący te słowa, są przekonani, że język śląski z naddatkiem nadaje się do epistemologii otaczającego kosmosu, tego dalekiego jak i też najbliższych stron rodzinnych.

czytaj całość »
Henryk Waniek o twórczości Heleny Buchner 0
Henryk Waniek o twórczości Heleny Buchner

Dla literatury śląskiej, literatury o Śląsku, czy wreszcie dla literatury po śląsku wydawnictwo Silesia Progress jest skarbem o który powinniśmy dbać i wspierać. Piszę przede wszystkim z racji dwóch wydanych tam książek, jakie ostatnio przeczytałem. Ich autorka Helena Buchner zmarła w roku 2015, ale napisana przez nią powieści Hanyska oraz Dzieci Hanyski nie pozwolą o niej zapomnieć. Gdyby nie Silesia Progress nigdy bym się pewnie nie dowiedział o tych książkach, ani nie przekonał, że skromna nauczycielka, która je napisała, doskonale poradziła sobie z trudną formą powieści. Jej język, umiejętność opowiadania, wyczucie dramatu, wszystko to wystawia najwyższą ocenę jej pisarstwu, choć przecież obie książki to tylko zwykły – jak się to kiedyś nazywało – Heimatroman. Ten gatunek nie cieszył się nigdy uznaniem u polskich czytelników, a nawet był uważany za coś pośledniego. Niesłusznie. Pisanie o miejscach i sprawach najbliższych to główna miara prawdziwości, którą w literaturze stawiam na pierwszym miejscu.

czytaj całość »
Zbigniew Kadłubek "Listy z Rzymu" - recenzja Dominiki Bary 0
Zbigniew Kadłubek "Listy z Rzymu" - recenzja Dominiki Bary

Zbigniew Kadłubek: Listy z Rzymu. Opole, 2012

Napisać, że sztuka epistolografii ma długą tradycję, to jak nic nie napisać. Ale zacząć przecież trzeba po bożemu. Ma zatem tradycję długą i wciąż kontynuowaną, zwłaszcza że nowoczesne technologie sprzyjają bardzo tej formie komunikacji. Bo czymże jest dziś e-mail czy sms, jeśli nie listem? Elektronika determinuje może formy bardziej lapidarne, zwięzłe, ale to nie wada przecież, bo limity narzucają w tej materii dyscyplinę, czasem w wypowiedziach bardzo wskazaną.

Z „Listami z Rzymu” Zbigniewa Kadłubka nie ma to jednak nic wspólnego. I to z powodów co najmniej kilku. Jednym z nich jest oczywiście język. Śląski, w najlepszym brzmieniu. Bo to śląski, wypływający z ust filozofów, mistyków, poetów czy pisarzy (Nietzsche, Cioran, Blaise Pascal, św. Paweł, Franz Kafka, Ezra Pound), to śląski wybrzmiewający w Bhagawadgi-cie czy Biblii. Wielkie myśli i fragmenty kolosalnych tekstów brzmią w języku śląskim mocno i pewnie, łamiąc pokutujący w mass-kulturze stereotyp, zgodnie z którym śląski to język ludyczny, prosty, jarmarczny, niezdolny do opisu poezji czy systemów filozoficznych.

czytaj całość »
Helena Buchner "Dzieci Hanyski" - recenzja Aleksandra Lubiny 0
Helena Buchner "Dzieci Hanyski" - recenzja Aleksandra Lubiny

 Wybaczyć i nie zapomnieć?

Dzieci Hanyski.

 Wybaczyć krzywdy doznane a zapomnieć o nich to dwie różne sprawy.

Nie widzę powodu, żeby nie szukać prawdy.

Nie widzę powodu, żeby nie mówić prawdy.

Kto prawdy nie mówi, ten kłamie, ten dom swój stawią na wodzie lub na piasku, ten gówno kocha i smród wąchać każe, mówiąc, że spoglądać należy przed siebie – w przyszłość!

Bezpieczna przyszłość naszych dzieci, to rodzice nie ukrywający przed nimi prawdy – z takich czy innych powodów.

Żeby wybaczyć, trzeba wiedzieć, co się wybacza. Zamilczeć prawdę na zawsze, zapomnieć na śmierć, zniekształcić fakty, to się nie powiedzie, to się nie da.

Prawdy o krzywdach wyłażą po latach w kobiecych książkach o życiu strasznym w Kraiku Hulczyńskim, w mieście, nazwijmy to miastem, te Świętochłowice i okolice, we wsi górnośląskiej, bo Opole to też Śląsk Górny, też, a może przede wszystkim, bo na zawsze stolica Górnego Śląska.

czytaj całość »
Eva Tvrda "Dziedzictwo" - recenzja Sylwii Dudek 1
Eva Tvrda "Dziedzictwo" - recenzja Sylwii Dudek

Dzięki Klubowi Twórców Górnośląskich KARASOL i wydawnictwu Silesia Progress trafiły do mnie 2 książki, które rozpoczęły cykl promocji tych konkretnych tytułów poprzez przekazywanie ich po przeczytaniu kolejnej osobie oraz napisanie recenzji. Pomysł bardzo mi się spodobał i jestem wdzięczna Alkowi z Karasola, że mnie wybrał do tej ‘akcji’.

Z przyjemnością napiszę o książce ‘Dziedzictwo’ autorstwa Evy Trvdy.

Książka opowiada historię Agnes, obejmując okres jej całego życia od pełnoletności do śmierci oraz mniej szczegółowo historie jej dzieci, wnuków, osób z którymi łączyły ją relacje rodzinne. Jej historia zaczyna się kilka lat przed drugą wojną światową, kiedy to szczęśliwa, zakochana, pełna nadziei wychodzi za mąż i zamieszkuje wraz z mężem w jego rodzinnym domu we wiosce w Kraiku Hulczyńskim. Od pierwszego dnia pobytu w nowym domu, jako jej nowa gospodyni, spotyka się z niechęcią i wrogością teściowej oraz szwagra. Karl, mąż Agnes, nie jest faworytem swojej matki, więc pomimo, że kocha swoją żonę, Agnes nie ma w nim zbyt dużego wsparcia, sama musi walczyć o godne traktowanie i należny jej szacunek.

czytaj całość »
Nowości
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl